Dzisiaj poszedłem się przejść po wsi. Od mojego pobytu w sanatorium w Pogorzelicy w 1987 roku nie widziałem tyle śniegu w nie-górach. Tak niesprzętowo to niezwykła to dla mnie frajda, że mogę sobie łazić z aparatem w nocy i robić zdjęcia z ręki. Żadnego statywu, lekki spacer, bez Sherpów, którzy by musieli nosić resztę klamotów. Pod tym względem postęp technologiczny jest dobry.
Dzisiaj po długim czasie wszedłem na strony informacyjne w sieci. Potwierdziło się to, co mnie skłoniło do ich nieczytania. Byłem przekonany, że pandemia borsuczej grypy to ściema. Okazało się dzisiaj, że to ściema. Media kłamią. Pewnie pomimo tego, że to miała być ściema, to i tak na ściemie takiej lub owej ktoś ma interes. Znowu odwołam się do czwartej strony okładki książki Wojciecha Bruszewskiego - Fotograf. To na prawdę warto przeczytać. Wnętrze jak kto chce, mnie nie zaskoczyło, ale okładka jest warta każdego zaangażowania w jej poszukiwanie i nawet nabycie.
pare kwestii w ksiazce faktycznie dobrych.
OdpowiedzUsuńa pierwsza fota wyjebana!
dużo światła
OdpowiedzUsuń