Nie mam z dzisiaj ważnej foty po tym, jak kierowca autobusu zabierającego mnie ze wsi w kierunku dworca kolejowego zrobił mi awanturę, że nie daję wyliczonych 3.30 zł, tylko że daję całą dychę. A taka kolejka za mną, bo mi się nie chce drobnych przynieść. Oczywiście musiałem go urzytomnić, że jest XXI wiek, że powinien się wstydzic zachowania przed każdym z pasażerów i że powienien przeprosić mnie i każdego pasażera za swoje zachowanie, bo nie jest to niczyją winą, że rano musi wstać, odśnieżyć swój autobus i jechać w zaśnieżony świat. Użyłem też kilku ciężkich argumentów, ale nie będę cytować.
W tramwaju wracając do domu znalazłem taką czapkę, jak powyżej.
A ta pani powyżej w pociągu do Kędzierzyna-Koźla to straszna męda. Taka niby ęą. Wiecie, że jak mucha wlatuje do knajpy to już pozywa restauratora i wzywa epidemiologów. A tu ludzie zmarznięci, zmęczeni. A ona sobie kładzie na fotelach swoje klamoty, bo musi mieć przy sobie. Ale wszystkie? Ile ma pani biletów? Jeden? To nie może pani zajmować dwóch miejsc. Te bagaże muszą iść na górę.
Nie poszły.
A rano tłk w 8 bo 22 jechał jakoś bokami, gdyż było wykolejenie po drodze, ale nikt z pasażerów o nim nie wiedział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz