Wczoraj byłem z Bogusiem w Opawie. To był ciężki piątek z jeszcze cięższym czwartkowym wieczorem, gdy dowiedziałem się, że muszę tam jechać. Ale dzięki temu spotkałem się z przyjacielem, zobaczyłem jego nowe studio. Na drugiej focie Boguś na Granicy. Dalej Boguś przed wejściem do dziekanatu i na końcu - po wyjściu z dziekanatu.
Na koniec doszliśmy do wniosku (już pod Krapkowicami), że czujemy się w sumie jak po beczfie, więc nie ma sensu jechać do szkoły w czwartek, by w niedzielę wracać. Czas płynie i każda impreza zamienia się w pewnym momencie we wspomnienie, więc można sobie stworzyć ułudę i czuć się tak samo. A to przecież piątek, a nie niedzielny powrót, przez co mamy cały weekend na miękkie lądowanie po czeskiej rzeczywistości.
Boguś....gdzieś wytrzasnął takie studio!?... :)
OdpowiedzUsuń