niedziela, 28 lutego 2010

bardzo bym chciał


Bardzo bym chciał być już zdrowy. Bardzo bym chciał, żeby już było ciepło i żebym był zdrowy, żeby tym ciepłem się cieszyć. Bardzo chciałbym zdrowy w ciepły dzień pochodzić bez celu po Dreźnie.

Najbardziej chciałbym, żeby znowu był 2005 rok. Albo nawet 2003.

sobota, 27 lutego 2010


Patrzy prosto na mnie.

środa, 24 lutego 2010


bywa i tak czasem.

wtorek, 23 lutego 2010

bezduszność - marzenie astmatyka


W zasadzie ciągle słyszę teorie o braku czynnika przypadku w fotografii takiej, jak teraz. Powyżej dowód na obalenie takowej teorii. Jeden fragment negatywu, dwie identyczne klatki, skanowana jedna po drugiej na jednym skanerze. Obie różne od siebie. Żadna poprawna.


Są takie postacie, na które można trafić choćby w tramwaju, na których widok tłum zaczyna zachowywać się dziwnie.
Na widok kominiarza tłum szuka guzików i rozgląda się za szyby w poszukiwaniu łysego w okularach.
Na mój widok zaczynają szukać biletów, bo mam bilet aglomeracyjny i nie muszę używać kasownika, a to budzi pewne podejrzenia.

poniedziałek, 22 lutego 2010


Kiedyś jak nie chciało się mieć w poniedziałek kartkówki, to przychodziło się do nauczyciela z kawą i pączkami. Nawet jak była kartkówka, to oceny były przychylniejsze. Teraz jak uczniowie nie chcą sprawdzianów, to pojawia się Straż, Policja, Pogotowie Gazowe, Patrol Saperski i Pogotowie Ratunkowe. Dziwne czasy.

Dzisiaj mój teść opowiedział mi, że rano jakiś człowiek tak się wywrócił na lodzie, że leżał nieprzytomny, a jak podeszli do niego ludzie i wobec protestów teścia podnieśli go z tafli lodu (protestował, bo człowiek mógł mieć uszkodzony kręgosłup albo podstawę czaszki) zaczął gadać jakiś głupoty i był dość zdezorientowany. Po 20 minutach wyszedłem z domu na autobus i sam wyrżnąłem głową o taflę lodu. Teraz źle widzę na lewe oko, boli mnie kolano, łokieć i głowa.

Ale wiem, gdzie jestem.

Chyba.

niedziela, 21 lutego 2010


Byłem z Żoną w kinie na Avatarze. Jakby nie był ten film oceniany przez krytykę i warstwę inteligencką, na mnie zrobił piorunujące wrażenie. Tak jak Dystrykt 9 był dla mnie lekkim zawodem, tak Avatar - wbrew oczekiwaniom - był nie lada niespodzianką. Złego słowa nie powiem. Oczy bolą od okularów tylko.

W domu szukając swoich kapci i sprzątając łazienkę po kąpieli Synka ułożył mi się taki widok. Synka butki są już w użyciu, cena została, bo na cenówkach klej jest silniejszy niż moje palce.

Wszystko potrafi wzruszyć. I film za pół miliarda dolarów, i butki za 24.90

sobota, 20 lutego 2010


Byłem dzisiaj nakarmić kaczki koło domu. Pierwsza leniwa sobota od dawna.

czwartek, 18 lutego 2010


Na Poczcie możesz kupić kosmetyki za 8 zł każdy - zapachowe, przeciw zmarszczkom, nawilżające i inne. Na na Poczcie możesz kupić znicze poza sezonem, pościel, poszewki, ręczniki, serwetki, obrusy, kolorowanki i książki dźwiękowe. Rzeczy z tworzyw sztucznych, zabawki, zapałki, opłatek i święty obrazek.

Poczta okienek ma osiem. W czterech siedzą panie. W jednym pani krzyczy na listonosza, w drugim pani liczy spinacze, w trzecim kolejka ludzi z avizo po listy, których listonosz jeszcze nie przyniósł i ludzie z paczkami do wysyłki. W do czwartego okienka stoję ja. Przede mną dwie osoby. Czekałem 23 minuty w celu zakupienia znaczka za 1 zł 55 gr.


Mglisty poranek przy domu.

środa, 17 lutego 2010


Takie popołudnie i wieczór. Trochę Wrocław, trochę Oława.

wtorek, 16 lutego 2010

siedem lat temu



siedem lat temu ja i Marcin Podgórny w myśl przedmiotu prowadzonego przez Witolda Liszkowskiego odmieniliśmy obraz drzwi. Tych drzwi. Ale niestety nie tabliczki na drzwiach.

poniedziałek, 15 lutego 2010

niedziela, 14 lutego 2010

lepsze góry niż doliny i doły.


człowiek z aparatem i pies z wilkiem
man with camera and dog with wofl

sobota, 13 lutego 2010

piątek i sobota były niecodzienne


Tak zaczyna się piątkowy dzień pełen dobrych historii. Do pociągu zabrałem książkę, której nie mogę skończyć. Nie mogłem i tym razem. Za piękne widoki. Nie potrafiłem się skupić w tej ilości śniegu, gór, pagórków, lasów. Wszystkie ulubione miejscowości po drodze. Strzelin, Henryków, Ziębice, Kamieniec Ząbkowicki, Bardo, Kłodzko, Gorzanów. W uszach Biosphere stworzył piękną syntetyczną, ale bardzo elegancką i ozdobną ramę do widoków.

W Bystrzycy Kłodzkiej byłem chwilę po południu. Chwilę po tym byłem w Nowym Waliszowie.



Wieczorem jeszcze w piątek chciałem porozdawać fotografie, jakie zrobiłem tu z Pawłem Olejniczakiem bohaterom moich zdjęć (tu link, pan Kazimierz, Józef i Tomek). Pana Józefa nie było w domu, pana Kazimierza też nie zobaczyłem, ale oddałem zdjęcie jego córce. Tylko przez okno zobaczyłem, jak ona, on i jej syn (wnuk Kazimierza) pochylają się nad zdjęciem i chyba cieszą. To miłe. Chyba najbardziej ze wszystkiego. Te słowa i tak tego nie oddadzą. Potem poszedłem napić się kawy. W Agroturyźmie. 2 zł. Z mlekiem.


Pan a Agroturyzmu. Powiedział mi, że gołąb pocztowy przeleci 1000 km w ciągu dwóch dni.


w wolnym czasie oglądałem, co za oknem


Osiemnaście miesięcy temu jadąc tam daleko, tą doliną, mało ja i Olej nie poumieraliśmy z gorąca i wycięczenia (link). Tym razem obaj byśmy się zaklinowali w wąskiej dróżce. Tu (link) to samo miejsce ale widzane nieco z prawej.

Nie lubię opuszczać gór. Bardzo nie lubię.

Serdecznie dziękuję przyjaciołom, za kilkadziesiąt dobrych godzin normalności.

środa, 10 lutego 2010

dzisiaj nowość - dwujęzyczność


Być jak Jan Pohribny, ale bez fajerwerków
To be like Jan Pohribny, but without fireworks

Dziś bardzo dziwny dzień. Wsiadłem zmęczony do autobusu na pewnym przystanku. Poprosiłem bilet do domu. Pan postukał i mówi: 3.30. Ja mu na to, że mój bilet powinien kosztować 2.30. On na to, że co ma zrobić. Ja na to, że może wystuka po prostu aktualny przystanek, a nie ten poprzedni. On na to, że nie ma jak. Ja na to, że mnie to nie interesuje, bo dlaczego mam zapłacić za bilet, który może mnie zawieźć 3 km dalej. On mi na to, że jutro pojadę za darmo. Ja, że ok.

wtorek, 9 lutego 2010

bilboard with wound


Chyba dość wymowny symbol stanu polskiego outdooru.

niedziela, 7 lutego 2010

Niedziela to nie tylko i wyłącznie praca

Można znaleźć czas wolny kwadrans przed pracą:


...i dwa kwadranse po pracy:


Znowu łapię się na tym, że zaczyna mi się podobać moje rodzinne miasto.

niedzielopraca


ciąg dalszy z soboty.

sobota, 6 lutego 2010

środa, 3 lutego 2010



faktycznie.

Dzisiaj znowu poszedłem do dużej księgarni. Jeśli ktoś mieszka we Wrocławiu i ma poważny problem z zakupem ciekawych albumów, to serdecznie polecam odwiedzenie takiej jednej dużej księgarni w takim dużym centrum handlowym, gdzie jest morskie akwarium (nazwy sobie podaruję). Nie ma sensu iść tam i kupować, bo albumy już swoje tam odstały, a ceny straszą mocno, i nie schodzą wraz z zużyciem przez potencjalnych nabywców. Gdzie szukać, każdy oszczędny wie.

Na półce na ekspozytorze dalej stoi Joakim Eskildsen - The Roma Jouney. W tanich miejscach kniga o ponad 80 zł taniej niż w sieciowej księgarni. To jeden z piękniejszych albumów. Do tego w strasznej cenie nowość na wrocławskich półkach, pięknie wydany Gunnar Smoliansky - Photographs 1952 - 2008. Po prostu ładna rzecz. Czarno - biała.

Znalazłem też straszydło: Konrad Kazimierz Czapliński - Cystersi. Od kiedy pierwszy raz mając dwanaście lat zobaczyłem Ostatnią wieczerzę Michała Willmanna w Muzeum Narodowym we Wrocławiu i od kiedy pierwszy raz byłem a Henrykowie, to stałem się fanem Cystersów. Mniejsza o ideologię. Architektonicznie i twórczo dokonali niezwykłych rzeczy i dzięki nim. Mniejsza o koszty. Jednak hołd złożony temu niezwykłemu dla rozwoju kultury i sztuki zakonowi to koszmar. Okładkę zdobi zdjęcie akurat z Henrykowa, które jest technicznie tak kiepskie fotograficznie, tak tandetnie obrobione, że gorsze są tylko czarno białe zdjęcia róż z pozostawionymi czerwonymi różami. W środku - nie mniej źle.

Są w tym kraju ludzie, którzy wiedzą, jak zrobić zdjęcie architektury. Niech będzie, że taki Jędrzej Sokołowski zjada na tym zęby i ma do tego sprzęt. Może trzeba mu zapłacić więcej, niż komuś, kto właśnie sobie kupił aparat i w życiu nie widział nic innego jak dwóch szczepionych odwłokami ważek. Ale jeśli na Cystersach nie powstaje zbyt wiele publikacji, a nie powstaje, to może by tą raz na sto lat zrobić z przytupem? Drogi Autorze, drogi wydawco, bez ironii piszę ten akapit jako otwarty list. Każdy na niego trafi wpisując słowo Cystersi, Henryków, Imię Autora itd - na ten blog i każdy zainteresowany to wcześniej czy później przeczyta. W każdym razie ja na Waszym miejscu do tej dobrej treści (którą na szybko przeczytałem dość dogłębnie) zrobiłbym szybko dobre foty (ale zlecił komuś, kto ma o tym pojęcie i dobre portfolio), i wydał drugie wydanie. Nie ma co oszczędzać.

Na koniec dobra wiadomość. W oławskim Kauflandzie orzeszki macadamia po 99 groszy za 80g. To na prawdę dobra, siedem razy niższa od regularnej cena. Nie są solone, ale sam sobie posoliłem. Trzeba je solić, bo są potwirnie tłuste. 80g tych orzechów to niby mało, kto nie zna, ten się zdziwi, że mu to wystarczy na cały dzień.

wtorek, 2 lutego 2010



Tak mi dobrze z tym, że poruszam się bez obciążenia, że ciężko mi do kieszeni pakować nawet portfel, telefon czy ajpoda. Nie chce mi się targać aparatu, stąd z dnia na dzień częściej używam telefonu. Ale tak mi z tym dobrze, że nie chce mi się go podpinać pod komputer, by z niego foty zrzucić. Dlatego zaczynam przekowypać stare zakątki dysku. Raz - będzie porządek, dwa ożyją - powrócą do życia rzeczy, które mi umykają, bo nie chce mi się ich nosić w głowie.

Kto

Wojtek Sienkiewicz - fotograf, grafik. Absolwent WSF AFA (Wrocław), 2005 rok. Student Instytutu Twórczej Fotografii w Opawie (Czechy). Wykładowca (kwadrat.edu.pl), redaktor magazynu www.5klatek.pl. Lubi to, co robi William Eggleston, Filip Zawada, Roger Ballen, Philip-Lorca diCorcia, Gregory Crewdson, Alec Soth, Dash Snow (ale już nie), Irving Penn, Nan Goldin, Richard Avedon, Paweł Olejniczak, Jeff Wall, Andy Goldsworthy, Paweł Syposz, Sandy Skoglund, Erwin Olaf, Duane Michals, Andrzej Kramarz, Mark Jenkins i Martin Gorczakowski, Iva Bittova, Cranes, Giagometti, COIL, Talk Talk, Peter Gabriel, Jim Jarmush. I pewnie jeszcze kilku innych.

Ten blog to po prostu notes. Nie ma tu moich cykli, ani nawet ich fragmentów. Może wycinki. Czasem lub przypadkiem.

Kontakt: wojteksienkiewicz(at)gmail.com

pierwszy blog