czwartek, 22 października 2009


Wielkie słowa towarzyszą wystawie człowieka przestawiającego się jako Oiko Petersen (Mieszkanie Gepperta). Im bardziej ktoś wypowiadający (dyktujący) te słowa związany ze sztuką, tym bardziej zawiłe, trudne i wysmakowane zwroty. A tu bęc. Proste foty. Proste, ale nie znaczy, że prymitywne. Bardzo lubię prace tego autora, niemniej jednak nie zauważyłem tu "pojechania po bandzie", o którym mądrymi słowami, na wpół akademicko, na wpół kolokwialnie pisał dr Adam Mazur z CSW. Może pojechanie po bandzie w tym cyklu istnieje dla kogoś, kto nie do końca rozumie, czym jest świat ludzi (i tu mój znienawidzony zwrot, ale nikt niczego lepszego mnie nie nauczył) "upośledzonych". Gorzej. Nikt z tak zwanych "normalnych" tego nie wie, podobnie jak ateista nie wie jak myśli wierzący, Ziemianin nie wie jak myśli Obcy, człowiek nie wie jak myśli pies. Człowiek o wysokiej wrażliwości i umiejętności empatii może spróbować zrozumieć, ale ktoś tych czynników pozbawiony wyrazi - moim zdaniem - właśnie taką opinię. Cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz nie zgadzam się ze słowami Mazura. Ale co by było, gdyby każdy na wszystko się zgadzał?

Downtown Collection to po prostu piękne obrazy, ale jakoś mimo ich niewątpliwej urody ja więcej czasu poświęcałem kartkom wypisanym przez bohaterów zdjęć. I tu dopiero jest coś, to uderza w pierś. Zwykłe rzeczy, tak banalne ogółu są tak ważne dla marginesu. Kto inny tak prosto i dojmująco mówi o swoich uczuciach?

Ale obraz i tekst to całość, zwarta i nierozerwalna. Wzruszająca treścią i zaskakująca obrazem. Ja szczerze polecam, ale jak już wspomniałem, znam (mentalnie) ten temat i po prostu podobała mi się, ale niczego nowego się nie nauczyłem. To nie jest wada. Po prostu ja to już wiem, na tym czy innym przykładzie.

Z Mieszkania Gepperta pobiegłem przez Rynek na Szewską 36 po drodze minąłem wystawę sklepową i tak mi się spodobała, że nie mogłem jej pominąć. Jedna ze znanych firm od galerii handlowych niedawno podobną rzecz pokazała na bilbordach. A sklepikarze szybko podłapali.


Na wspomnianej Szewskiej godzinę po mojej wizycie miał rozpocząć się wernisaż wystawy Karoliny Zajączkowskiej Horror Vaculi. Znam Karolinę od ponad roku. To dla mnie dziwna, ale dla młodszego pokolenia zupełnie normalna znajomość. Znamy się wyłącznie z sieci przez nasze blogi i facebook'a. Ponieważ spieszyłem się, więc po raz kolejny nie było nam dane poznać się w "prawdziwej rzeczywistości" (Rzeczywistość nieprawdziwa przecież też istnieje). Blog Karoliny to dziesiątki fot z imprez czy po prostu życia. pocałunki, wymioty, majtki, podarte rajstopy, kolor, brud, kurz, szminka, tipsy, hałas, impreza. Setki tagów. Ładny tekst (z dwukrotnie powtórzonym zwrotem, który mnie nieco drażnił, ale zapomniałem co to za zwrot, podobnie jak zapomniałem kto jest jego autorką) trafnie wskazuje nawet średnio rozgarniętemu osobnikowi, o co chodzi. Finalnie okazuje się, że niemal wszystkie fotki z bloga mogły by w dowolnej konfiguracji znaleźć się na wystawie, ale tak się nie stało. Karolina (albo ktoś inny) zebrał je w ciekawe zestawy. Hałas i kolor jawił się pustką. Pustością w jej pejoratywnym znaczeniu. Nie będę w recenzji pisać skrótu tekstu towarzyszącego wystawie, ale mam swoje stanowisko wobec niego. Lęk przed pustką, nic-nie-dzianiem-się to dla mnie inna rzecz, niż pisała autorka tekstu, która moim zdaniem też bo się (świadomie lub podświadomie) nazywania rzeczy po imieniu. Trans, hałas, kolor, alkohol, impreza, dragi, papierosy, szybki seks, muzyka, wygłupy pozwalają chwilowo nie myśleć o upływie czasu, jego nieodwracalności i kurczącej się odległości między tym, co teraz, a tym, że kiedyś będzie nic. Młodzi ludzie boją się śmierci, a im młodsi, pozostawieni sami sobie, bez wsparcia rodziców (często już będących w podobny wirze), psychologów, dobrych pedagogów, umierającej wiary, tym bardziej szaleni. Przyjemność, szybkość, szałowość, więcej bodźców, więcej i szybciej. Stąd starsze pokolenia wieszają psy na młodszych. Taką mam teorię. Nikt nie nauczy młodych ludzi, jak żyć. Bo i kto ma do tego prawo? Kiedyś był to Kościół. Teraz Facebook? Nasza Klasa? Twitter? Youtube? Nie ma w tym nic złego. Złe jest to, że nikt nie wypracował proporcji. I ta wystawa mnie poruszyła i to dość mocno. I byłem tam sam z tymi zdjęciami, było pusto i w słuchawkach COIL, ten utwór, myślę, że idealne tło, warto kliknąć.



A byłem chyba pierwszy po samej autorce, bo jeszcze młotek i ekierka były ciepłe.


Z zawrotami głowy pobiegłem na tramwaj, ale przystanek koło Hali Targowej był zamknięty.


No i Horror Vakuli towarzyszył mi do następnego przystanku. I stąd spece od wystaw nie pozwalają mi na chodzenie po mieście z własnymi myślami. Nawet w pociągu przestałem już czytać książki, bo chce pomyśleć chwile sam dla siebie.


W tramwaju zrozumiałem, skąd u mnie od dawna taka wielka chęć do podróżowania (oczywiście sama chęć). Skąd marzenia o przygodach i podróżach. To nie tylko chłopięce fantazje, to po prostu maskowanie lęku przed życiem. Na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że zaczynam rozumieć Immanuela Kanta. Można poznać świat nie ruszając się z miejsca. Tylko do tego trzeba mieć więcej odwagi, niż do najdzikszej eskapady. Ale i tak kiedyś gdzieś pojadę. W końcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kto

Wojtek Sienkiewicz - fotograf, grafik. Absolwent WSF AFA (Wrocław), 2005 rok. Student Instytutu Twórczej Fotografii w Opawie (Czechy). Wykładowca (kwadrat.edu.pl), redaktor magazynu www.5klatek.pl. Lubi to, co robi William Eggleston, Filip Zawada, Roger Ballen, Philip-Lorca diCorcia, Gregory Crewdson, Alec Soth, Dash Snow (ale już nie), Irving Penn, Nan Goldin, Richard Avedon, Paweł Olejniczak, Jeff Wall, Andy Goldsworthy, Paweł Syposz, Sandy Skoglund, Erwin Olaf, Duane Michals, Andrzej Kramarz, Mark Jenkins i Martin Gorczakowski, Iva Bittova, Cranes, Giagometti, COIL, Talk Talk, Peter Gabriel, Jim Jarmush. I pewnie jeszcze kilku innych.

Ten blog to po prostu notes. Nie ma tu moich cykli, ani nawet ich fragmentów. Może wycinki. Czasem lub przypadkiem.

Kontakt: wojteksienkiewicz(at)gmail.com

pierwszy blog