
Szóstego stycznia tego roku, czyli dość niedawno, robiłem kolejne foty do Autobiografii. Na pierwszy ogień poszli koledzy, z którymi mam przyjemność współpracować. Na drugi ogień poszedł człowiek, który kilkanaście lat temu kompletnie nieświadomie spowodował (wtedy nie znaliśmy się), że dzisiaj fotografuję. Teraz nasze myślenie o obrazie czy twórczości znacznie się różni, ale gdyby nie on, to bym o tym nie wiedział. Dziękuję Dorocie, która postawiona na baczność w ciągu dwóch kwadransów była gotowa do operowania blendą.
czyżby Piotr Komorowski?
OdpowiedzUsuńmyślę, że na wielu wpłynął podobnie.
wiem, po sobie i sporej grupce znajomych.
weź Ty mi już lepiej nie dziękuj :) a zdjęcie cud, miód i maliny :)
OdpowiedzUsuń